Liczba stron: 222
"Lesio, wybitny architekt o wybitnie ukrytych zdolnościach, pewnego dnia,
zmęczony ciągłymi starciami z personalną, postanawia ją zamordować... W
swój okrutny plan nie wtajemnicza nikogo... Z czasem, jako doświadczony
spiskowiec, przyjmuje na siebie zadanie wykończenia konkurencji, w czym
pomagają mu koledzy z biura..."
"W odległości kilkudziesięciu metrów od niego stał doskonale oświetlony dwiema latarniami autentyczny, różowy słoń. Na twarzy Lesia pojawił się wyraz bezgranicznego przerażenia. Mniej więcej zdawał sobie sprawę z tego, co czynił przez całe popołudnie i wieczór, i nagle pojął, że oto ma skutki. Halucynacje! Delirium tremens! I to nie nędzne myszki, króliki, nietoperze, ale od razu słoń!... I to jaki?! Różowy!!!... Lesio zamknął oczy na długą chwilę, a potem je ostrożnie otworzył. Słoń stał nadal. Lesio powtórzył operację z oczami. "- Zgiń, przepadnij! - powiedział ze zgrozą zduszonym głosem. - A kysz! A kysz!" W odpowiedzi na zaklęcie nastąpiło coś strasznego. Skądś z ciemności napłynęły nagle ciche dźwięki charlestona. Słoń poruszył uszami, podniósł nieco trąbę i, przestępując z nogi na nogę, najwyraźniej w świecie zaczął tańczyć!... "
Aż wstyd się przyznać, ale to moje pierwsze spotkanie z twórczością Joanny Chmielewskiej. Po lekturze "Lesia" mogę śmiało powiedzieć, że na pewno nie ostatnie. Roztargnionego, pełnego idiotycznych pomysłów architekta nie sposób nie polubić. Ta humorystyczna powieść składa się z trzech części, które przedstawiają niesamowite historie Lesia i jego kolegów z pracowni architektonicznej. Absurdalne przygody czterech bohaterów żyjących w PRL-owskich (absurdalnych) czasach bawią do łez. Lekkie pióro Chmielewskiej i świetny humor - do przeczytania jednym tchem. Polecam.
Moja ocena: 5/6