28.12.2011

Burka miłości - Reyes Monforte

Wydawnictwo: Świat Książki, 2011
Tłumaczenie: Teresa Tomczyńska
Liczba stron: 332



Maria, naiwna nastolatka, ucieka z rodzinnej Majorki do Anglii. W Londynie poznaje przystojnego Nasrada, znacznie od siebie starszego Afgańczyka i muzułmanina. Zakochana po uszy, wychodzi za niego za mąż. Planowany na krótko wyjazd do ojczyzny męża zmienia się w trwającą lata odyseję. Życie Marii staje się koszmarem. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności pozbawiona dokumentów i pieniędzy, musi przebywać w państwie talibów, w którym rządzi prawo szariatu, traktujące kobiety jak rzeczy. W prymitywnych warunkach rodzi dzieci i marzy, by razem z nimi i mężem wyrwać się z piekła. Czy jej się to uda? 

Całą historię opisała hiszpańska dziennikarka radiowa, do której Maria dodzwoniła się jakimś cudem z prośbą o pomoc.

Wszyscy wiemy, co dzieje się od lat w Afganistanie. Historie naiwnych dziewczyn, które zakochane w muzułmaninie wyjeżdżają do jego kraju i przeżywają tam gehennę, też nie są wielu z nas obce. Napisano o tym wiele książek, nakręcono mnóstwo filmów.
"Burka miłości" - tytuł zdaje się mówić sam za siebie. I to dosłownie. Tyle że historia w tej książce opartej na faktach jest trochę inna. Nie ma tu czarującego muzułmanina, który po ślubie zmienia się w fanatyka religijnego, znęcającego się nad żoną psychicznie i fizycznie. Ta historia, która zaczyna się bardzo banalnie, opowiada o wielkiej, wręcz  niewyobrażalnej dla niektórych sile miłości. Do czego można być zdolnym pod wpływem uczucia, co i ile można poświęcić dla ukochanej osoby, czego można się wyrzec, aby być z drugim człowiekiem? Maria w imię miłości skazała się na okrutny los, ba, skazała na ten los również swoje dzieci. Zachowanie Marii może budzić zdziwienie czy złość. We mnie książka wywołała mieszane uczucia, na pewno jednak pozycja ta jest warta przeczytania.

Moja ocena: 4,5/6

23.12.2011

Wesołych Świąt!

Tradycyjnie jak co roku
sypią się życzenia wokół,
większość życzy świąt wspaniałych,
podarunków, dużych, małych,
a ja życzę, moi mili:
byście święta te spędzili
tak jak każdy sobie marzy,
pisząc wiersz pięknych wydarzeń.
Może cicho bez hałasu
Nie zważając na bieg czasu,
może w gronie swoich bliskich
jedząc karpia z jednej miski,
może siedząc przy kominie,
tulić sercem swą rodzinę,
może lepiąc gdzieś bałwana,
jeśli śniegu wór napada,
sypiąc bliskim pyłek życzeń,
tego Wam dziś właśnie życzę...

WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA!

22.12.2011

Domek nad morzem - Maria Ulatowska

Wydawca: Prószyński i S-ka, 2011
Liczba stron: 376


"Opowieść o tym, że mimo przeciwności losu, marzenia się spełniają. Czasami nawet, a może właśnie wtedy, gdy już przestajesz w nie wierzyć.

Pięćdziesiąt lat życia Ewy i jej przyjaciół obfituje w wydarzenia wspaniałe i dramatyczne. Są narodziny, śmierć, małżeństwa, zdrady, miłości, przyjaźnie, zwątpienia, osobiste tragedie, pragnienia... Warszawa, Bydgoszcz, Trójmiasto – tam dzieje się wszystko. To historia o tym, jak los przejmuje inicjatywę, czasem wystarczy mu tylko pomóc, mocno wierzyć i bardzo chcieć, by wszystko się udało."

Sama nie wiem, co mnie podkusiło do sięgnięcia po tę książkę, bo raczej omijam szerokim łukiem takie babskie czytadła. Nie żebym miała coś przeciwko literaturze kobiecej, ale takie książki na ogół szybko się czyta i tak samo szybko o nich zapomina, a tego nie lubię. A tu dałam się skusić, zadziałała wyobraźnia, idyllistyczny kolorowy obrazek na okładce, uroczo banalny tytuł. Nie czytałam do tej pory dwóch pierwszych książek Ulatowskiej o Pensjonacie Sosnówka, ale jeśli są tak napisane jak "Domek nad morzem", to z miłą chęcią do nich kiedyś zajrzę.
Obawiałam się, że "Domek nad morzem" będzie książką przesłodzoną, romantycznie opisującą wzniosłe wydarzenia w życiu głównej bohaterki Ewy. Nic podobnego. Książka ciepła, ale nie sielska ani przesłodzona. Treść jest na tyle ciekawa, że chce się czytać dalej. Życie Ewy nie było łatwe. Było po prostu normalne. Doświadczyła w nim trudnej miłości, śmierci najbliższych, radości przyjaźni, szarości codziennego dnia. Ta książka jest jak ciasto z rodzynkami, nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy ten rodzynek się trafi. Tak jak w życiu.
Na zimowy wieczór lektura całkiem miła, szczególnie dla tych, co to myślą, że tylko oni mają pod górkę i wiatr w oczy i eeh, tu mnie boli, tam mnie dźga.

Książka o zwyczajnym życiu oglądanym przez dziurkę od klucza. Zerknijcie, jeśli macie ochotę.

Moja ocena: 4,5/6