22.12.2011

Domek nad morzem - Maria Ulatowska

Wydawca: Prószyński i S-ka, 2011
Liczba stron: 376


"Opowieść o tym, że mimo przeciwności losu, marzenia się spełniają. Czasami nawet, a może właśnie wtedy, gdy już przestajesz w nie wierzyć.

Pięćdziesiąt lat życia Ewy i jej przyjaciół obfituje w wydarzenia wspaniałe i dramatyczne. Są narodziny, śmierć, małżeństwa, zdrady, miłości, przyjaźnie, zwątpienia, osobiste tragedie, pragnienia... Warszawa, Bydgoszcz, Trójmiasto – tam dzieje się wszystko. To historia o tym, jak los przejmuje inicjatywę, czasem wystarczy mu tylko pomóc, mocno wierzyć i bardzo chcieć, by wszystko się udało."

Sama nie wiem, co mnie podkusiło do sięgnięcia po tę książkę, bo raczej omijam szerokim łukiem takie babskie czytadła. Nie żebym miała coś przeciwko literaturze kobiecej, ale takie książki na ogół szybko się czyta i tak samo szybko o nich zapomina, a tego nie lubię. A tu dałam się skusić, zadziałała wyobraźnia, idyllistyczny kolorowy obrazek na okładce, uroczo banalny tytuł. Nie czytałam do tej pory dwóch pierwszych książek Ulatowskiej o Pensjonacie Sosnówka, ale jeśli są tak napisane jak "Domek nad morzem", to z miłą chęcią do nich kiedyś zajrzę.
Obawiałam się, że "Domek nad morzem" będzie książką przesłodzoną, romantycznie opisującą wzniosłe wydarzenia w życiu głównej bohaterki Ewy. Nic podobnego. Książka ciepła, ale nie sielska ani przesłodzona. Treść jest na tyle ciekawa, że chce się czytać dalej. Życie Ewy nie było łatwe. Było po prostu normalne. Doświadczyła w nim trudnej miłości, śmierci najbliższych, radości przyjaźni, szarości codziennego dnia. Ta książka jest jak ciasto z rodzynkami, nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy ten rodzynek się trafi. Tak jak w życiu.
Na zimowy wieczór lektura całkiem miła, szczególnie dla tych, co to myślą, że tylko oni mają pod górkę i wiatr w oczy i eeh, tu mnie boli, tam mnie dźga.

Książka o zwyczajnym życiu oglądanym przez dziurkę od klucza. Zerknijcie, jeśli macie ochotę.

Moja ocena: 4,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz