14.04.2012

Merde! Rok w Paryżu - Stephen Clarke


Wydawnictwo: W.A.B.
Tłumaczenie z angielskiego: Agnieszka B. Ciepłowska
Liczba stron: 354


"Paul West, typowy Brytyjczyk – Hugh Grant połączony z Davidem Beckhamem – przyjeżdża do Paryża, by pomóc w otwarciu sieci angielskich herbaciarni. Spędza tam dziewięć miesięcy, podczas których na własnej skórze odczuwa wady i zalety bycia cudzoziemcem we Francji – kraju, gdzie rok zaczyna się we wrześniu, najczęściej uprawianą dziedziną sportu są strajki, a z powodu psich odchodów zostawianych na ulicach do szpitala trafia ponad sześciuset paryżan rocznie. Współpracownicy usiłują oczernić go w oczach szefa. Sam szef, początkowo sprawiający sympatyczne wrażenie, również ma na sumieniu kilka niecnych postępków. Bohaterami pozytywnymi są w zasadzie tylko kobiety... 
Merde! Rok w Paryżu to nie tylko wciągająca i niezwykle zabawna powieść przygodowa. Książka jest również doskonałym przewodnikiem, radzącym, jak skutecznie składać zamówienia w kawiarni, jak przyrządzić sos vinaigrette, żeby się nie zwarzył, jak kochać francuskie kobiety i wreszcie dlaczego na pewno nie należy kupować domku na wsi. 
Pierwsze wydanie książki autor opublikował własnym sumptem w liczbie zaledwie 200 egzemplarzy. Powieść stała się jednak szybko bestsellerem. Prawa do jej przekładu kupiły wydawnictwa z kilkunastu krajów, w przygotowaniu jest również adaptacja filmowa. W 2005 roku ukazał się kolejny tom przygód Paula Westa."


Spotkałam się ze skrajnie różnymi opiniami na temat tej książki, od zachwytów po ciętą krytykę, a że sama  darzę Francję sympatią, postanowiłam sama się przekonać.  No i okazało się, że wylądowałam prawie pośrodku, bo książka szczególnie mnie nie zachwyciła, ale nie była też najgorsza ze wszystkich, jakie czytałam. Dała się przeczytać, a nawet ze dwa razy się przy niej zaśmiałam. Stephen Clark nieźle szydzi z Francuzów, a przy tym wytyka wady samych Brytyjczyków. Nie można mu zarzucić przy tym braku wyczucia, moim zdaniem autor nie przekroczył cienkiej granicy, za którą jest już tylko wulgarność, jak zarzucają mu inni czytelnicy. Może i ten specyficzny humor balansuje na granicy dobrego smaku i wulgarności, ale jej nie przekracza, a to jest różnica. Książka z cyklu "lekka, łatwa i przyjemna". Czy dla wszystkich przyjemna, to już każdy musi sprawdzić sam.

Moja ocena: +3/6

5 komentarzy:

  1. Mi też nie do końca przypadła do gustu ta ksiazka. Niby śmieszna, ciekawa, ale momentami autor zniża się do b. niskiego poziomu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie zajrzę do niej, jakoś nie zaciekawiła mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzieś ją widziałam, ale nie interesowałam się bliżej. Myślę,że tym razem spróbuje sobie trochę poczytać.

    PS. Zapraszam na: http://recenzentka-fawelotte.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam zamiar ją przeczytać, nawet wypożyczyłam, ale jakoś chęć odeszła.

    pozdrawiam
    prywatna-poczytajka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie bym ją porwała w moje szpony. Ciekawie się zapowiada i wydaje się nie banalna.
    Zapraszam również do siebie. ;) www.aleksandra-kropka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń